- Gatunek: Akcja, Komedia
- Produkcja: USA
- Reżyseria: Robert Schwentke
- Scenariusz: Phil Hay, Matt Manfredi
- Zdjęcia: Alwin H. Kuchler
- Muzyka: Christophe Beck
- Czas trwania: 96 minut
- Obsada: Ryan Reynolds, Jeff Bridges, Kevin Bacon, Mary-Louise Parker, James Hong, Marisa Miller, Robert Knepper
- W DWÓCH SŁOWACH: Rest In Peace Departament" to departament sprawiedliwości, w którym rządy sprawują martwi funkcjonariusze policji. Pewnego dnia dołącza do nich nowy policjant, który został zastrzelony przez swojego partnera. Film jest adaptacją komiksu pod tym samym tytułem.
- Kuba (de) Mówi :
Ponieważ, jestem na wakacjach i dostęp do internetu jest tu mocno ograniczony muszę się streszczać i zawrzeć jak najwięcej treści w jak najkrótszym czasie.
Niestety, 50. film recenzowany przeze mnie od początku przygody z blogiem nie jest obrazem wartym zapamiętania. O tym, że "R.I.P.D." to gorsza wersja "Facetów w Czerni" przebąkiwano na długo przed premierą. Teraz, gdy film jest na ekranach, można to samodzielnie zweryfikować, co nie trwa zresztą długo – już pierwsze sceny pokazują, że perypetie „agentów z zaświatów” to mało pomysłowa parafraza komediowej trylogii Barry’ego Sonnenfelda, a praktycznie każdy element rzeczonej serii został tu, po drobnych modyfikacjach, przeniesiony. Od samego początku widać też, dlaczego "R.I.P.D." nie ma szans powtórzyć sukcesu "Facetów...". Tam siłą napędową było dynamiczne i zgrane duo Smith - Lee Jones, potrafiące wyłuskać drobinki humoru nawet z najgorzej napisanych dialogów. Ryan Reynolds i Jeff Bridges takiej pary nie tworzą. Z tak niewłaściwie obsadzonym duetem, który na domiar złego nie ma czego grać, bo postacie są tu tylko obrysami na kartce papieru, trudno się w to mało wyszukane widowisko zaangażować. Efekt jest taki, że „R.I.P.D.” nie broni się nawet rzemiosłem. Nie popisali się zarówno scenarzyści, jak i reżyser.
Wszystko to nie znaczy jednak, że na film ten nie warto się wybrać. Nie jest to film zły, ale zwyczajnie przeciętny - dający się obejrzeć bez bólu, jednak pozostawiający spore uczucie niedosytu. Szkoda tym bardziej, że Robert Schwentke filmem "RED" pokazał, że - mimo iż wirtuozem reżyserii nie jest i raczej nigdy nie będzie - potrafi zrobić całkiem niezłą komedię.
Niestety, 50. film recenzowany przeze mnie od początku przygody z blogiem nie jest obrazem wartym zapamiętania. O tym, że "R.I.P.D." to gorsza wersja "Facetów w Czerni" przebąkiwano na długo przed premierą. Teraz, gdy film jest na ekranach, można to samodzielnie zweryfikować, co nie trwa zresztą długo – już pierwsze sceny pokazują, że perypetie „agentów z zaświatów” to mało pomysłowa parafraza komediowej trylogii Barry’ego Sonnenfelda, a praktycznie każdy element rzeczonej serii został tu, po drobnych modyfikacjach, przeniesiony. Od samego początku widać też, dlaczego "R.I.P.D." nie ma szans powtórzyć sukcesu "Facetów...". Tam siłą napędową było dynamiczne i zgrane duo Smith - Lee Jones, potrafiące wyłuskać drobinki humoru nawet z najgorzej napisanych dialogów. Ryan Reynolds i Jeff Bridges takiej pary nie tworzą. Z tak niewłaściwie obsadzonym duetem, który na domiar złego nie ma czego grać, bo postacie są tu tylko obrysami na kartce papieru, trudno się w to mało wyszukane widowisko zaangażować. Efekt jest taki, że „R.I.P.D.” nie broni się nawet rzemiosłem. Nie popisali się zarówno scenarzyści, jak i reżyser.
Wszystko to nie znaczy jednak, że na film ten nie warto się wybrać. Nie jest to film zły, ale zwyczajnie przeciętny - dający się obejrzeć bez bólu, jednak pozostawiający spore uczucie niedosytu. Szkoda tym bardziej, że Robert Schwentke filmem "RED" pokazał, że - mimo iż wirtuozem reżyserii nie jest i raczej nigdy nie będzie - potrafi zrobić całkiem niezłą komedię.
FILM :
- Słabo zagrany i wykonany.
- Pozostawia sporo do życzenia.
- Na pewno nie za padnie na długo w pamięć.
OCENA: 3.0 /6
K:tM - Enjoy the Movie !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz