sobota, 18 stycznia 2014

Sekretne Życie Waltera Mitty



 The Secret Life of Walter Mitty "
  • Gatunek: Dramat, Komedia
  • Produkcja: USA
  • Reżyseria: Ben Stiller
  • Scenariusz: Steve Conrad
  • Zdjęcia: Stuart Dryburgh
  • Muzyka: Theodore Shapiro
  • Czas trwania: 114 minut




  • Obsada: Ben Stiller, Kristen Wiig, Shirley MacLaine, Adam Scott, Kathryn Hahn, Sean Penn, Adrian Martinez

  • W DWÓCH SŁOWACH: Walter Mitty - zakompleksiony pracownik jednego z czołowych magazynów, który kilka razy dziennie ucieka do świata swojej wyobraźni, gdzie wszystko idzie po jego myśli. Do jego obowiązków w gazecie należy wywoływanie zdjęć nadsyłanych przez fotografów. Zaginięcie jednego, bardzo ważnego zdjęcia sprawi, że życie Waltera zmieni się na zawsze.  


  • Kuba (de) Mówi :
Można by powiedzieć, że "Sekretne życie Waltera Mitty", to po prostu sympatyczne, pozytywne kino, ale nie. Ten film ma w sobie coś więcej... coś, co nie nada mu miana wyłącznie 'kina rodzinnego na niedzielę'. Dlaczego? Bo według mnie, ten prosty film wślizgnie się do serc widzów, którzy nigdy by się nie podejrzewali o polubienie takiej opowieści. Ja na film szedłem nastawiony optymistycznie, jednak gdy wchodząc do kina stanąłem przed plakatem filmu i przeczytałem cytat z recenzji amerykańskiego krytyka: "Drugi Forrest Gump", mój entuzjazm nieco opadł. Podnoszenie tego filmu do rangi takiego klasyka, w najmniejszym stopniu nie działa zachęcająco. No, ale wszedłem i na szczęście, po niedługim czasie mój wcześniejszy optymizm powrócił.

Ponieważ zwiastun nie ujawnia za dużo fabuły, to tym razem zdradzę jej mały zarys. Walter (Ben Stiller), to pracownik w redakcji "LIFE" - jednego z czołowych magazynów. Nie pisze on jednak artykułów, bo jedyne za co jest odpowiedzialny, to wywoływanie zdjęć, które nadsyłają fotografowie z różnych zakątków świata, do wykorzystania na stronach gazety. Walter Mitty oprócz swojego monotonnego i pełnego kompleksów życia ma jednak jeszcze inne, sekretne życie. Udaje się do niego z pomocą swojej wyobraźni w momencie gdy chce coś zrobić/powiedzieć, jednak brak odwagi lub umiejętności mu to uniemożliwia. Pewnego dnia do redakcji przychodzi plik zdjęć nadesłanych przez jednego z fotografów Seana (Sean Penn). Pech chciał, że jednego brakuje i akurat to zdjęcie ma się ukazać na okładce najnowszego wydania. Walter musi znaleźć zaginione ujęcie, jednak ma do tego odpowiednią motywację - zachowanie posady oraz zdobycie serca pięknej koleżanki z pracy (Kristen Wiig). W momencie gdy nasz bohater słyszy piosenkę o "rzuceniu się w nieznane", przekonuje się do... rzucenia się w nieznane (tak dosłowny jest to film). Od tej chwili jego wyimaginowane podboje zaczynają ścierać się z rzeczywistością. Walter ląduje na Grenlandii, pędzi przez Islandię rowerem, ostatecznie podziwia widok ze szczytu Himalajów i gra w piłkę w Afganistanie. Razem z nim obserwujemy zachody słońca, erupcję wulkanu, groźny sztorm, bezkres dzikiej przyrody. Świat jest piękny, – wydaje się krzyczeć do publiczności Stiller, – otwórz oczy! Niezwykłe przygody pozwolą nie tylko odnaleźć mu ów fotografa, ale także pozwolą odnaleźć siebie, odkryć siłę i zrealizować stłumione od zawsze pragnienia.

„To see the world, things dangerous to come to, to see behind walls, draw closer, to find each other and to feel. That is the purpose of LIFE”. Taki napis widnieje na bardzo ważnym, jak się później okaże, portfelu, który Walter otrzymał w prezencie. Film, tak jak i napis, ma motywować i wprowadzić w nasze życie pozytywne tchnienie. Trzeba przyznać, że to, Benowi Stillerowi udało się zaskakująco udanie. Dochodzi się nawet do wniosku, że mógłby on być dużo lepszym reżyserem, aniżeli aktorem. Jego obraz polepszają przepiękne zdjęcia autorstwa Stuarta Dyburgha oraz klimatyczna ścieżka dźwiękowa. Jedyne co pozostaje powiedzieć, to żebyście wybrali się na ten film. Pieniądze w kinowej kasie przeznaczycie na dwie godziny czystej przyjemności, szczerego uśmiechu i dobry humor po wyjściu z projekcji.
 

FILM : 
  • Nie jest niczym niezwykłym, ale naprawdę warto go zobaczyć. 
  • Pozytywny, przyjemny i dający do myślenia.
  • Dla osób w każdym wieku.
OCENA: 4.5 /6




K:tM - Enjoy the Movie !

sobota, 11 stycznia 2014

47 Roninów



 47 Ronin "
  • Gatunek: Fantasy, Przygodowy
  • Produkcja: USA
  • Reżyseria: Carl Rinsch
  • Scenariusz: Chris Morgan, Hossein Amini
  • Zdjęcia: John Mathieson
  • Muzyka: Ilan Eshkeri
  • Czas trwania: 119 minut




  • Obsada: Keanu Reeves, Hiroyuki Sanada, Kô Shibasaki, Tadanobu Asano, Min Tanaka, Jin Akanishi, Hiroshi Sogabe, Masayoshi Haneda

  • W DWÓCH SŁOWACH: Wyrusz w "niezwykłą" podróż razem z grupą samurajów, którzy postanowili zemścić się na bezwzględnym szogunie za haniebną śmierć swojego mistrza. Będzie kolorowo, magicznie i trochę sztucznie, ale właśnie takie filmy lubimy. Film oparty na legendarnej historii 47 roninów z początku XVIII wieku. 


  • Kuba (de) Mówi :
Osobiście z legendą 47. Roninów spotkałem się dawno temu po oglądnięciu filmu "Przyczajony Tygrys, Ukryty Smok" i pamiętam jak pomyślałem, że to również może być dobry materiał na film. I myślę, że gdyby scenarzysta "Szybkich i Wściekłych" -  Chris Morgan, nie zaczął zbytnio szarżować stawiając kolejne szczeble fabuły, to mogłoby się to skończyć lepiej, a może i bardzo dobrze. Mamy tu bohaterów jednoznacznie pozytywnych i jednoznacznie negatywnych, odwieczną walkę dobra ze złem czy wreszcie wątek miłosny. Słowem: wszystko, co w typowym blockbusterze być powinno. Problem w tym, że łącząc kino fantasy, melodramat, romans i kino przygodowe zamiast zadowolić wszystkich, twórcy nie zadowolą najpewniej nikogo.

Zaczyna się całkiem obiecująco. Nie przeszkadza nawet narrator, który z off'u wyjaśnia wszystko, czego nie ma czasu pokazywać na ekranie. Dowiadujemy się, że znajdujemy się w krainie demonów i potworów, czyli w takiej dawnej Japonii tylko, że fantasy. Uatrakcyjnienie przekazywanej z pokolenia na pokolenie opowieści o zemście bezpańskich samurajów (roninów) z Ako. Zmieniono okoliczności, dodano nowe postacie oraz wątki rodem z baśni o wiedźmach. Jak to wpływa na ogół filmu? Myślę, że poszperanie w japońskiej mitologii i wyciągnięcie kilku ciekawych rzeczy jest w porządku, ale trzeba zachować granice rozsądku. Główny bohater, to grany przez Keanu Reevesa Kai przygarnięty jako dziecko przez szlachetnego władcę, który od pierwszego wejrzenia zakochuje się w jego pięknej córce. Przez lata rodowici samurajowie traktowali "wychowanka demonów" z pogardą, jednak po tym, jak ich pan zostaje podstępnie zamordowany, a oni wygnani z ojczystej ziemi w akcie desperacji zwrócą się do Kaia o pomoc. Dalsza część historii przypomina już zmiksowaną mieszankę samurajskiej opowieści z azjatyckimi filmami grozy, przygodami "Piratów z Karaibów", a to wszystko przy krajobrazach czegoś podobnego do "Władcy Pierścieni". To ostatnie akurat na duży plus, ponieważ całość rozgrywa się w bardzo atrakcyjnie ukazanych krajobrazach przyrody jak pięknych miast usytuowanych w Kraju Kwitnącej Wiśni (choć ekipa filmowa akurat tam nie zawitała). 

Czego dla mnie zabrakło? Szczypty komizmu, większej ilości emocji na twarzy głównego bohatera i charakterystyczniejszej muzyki, bo do takich ujęć można było dobrać coś zdecydowanie bardziej epickiego. Już kilka tygodni temu przyszły ze Stanów doniesienia (podparte box officem), jak bardzo nieudany jest to film. Zgoda, ale od pewnego momentu Carl Rinsch - znany bardziej jako spec od reklamówek aniżeli pełnometrażowych filmów, sprawia wrażenie jakby chciał, by na jego obraz spojrzeć ironicznie. Jeśli więc uznać, że to wszystko nie na serio, że reżyser - świadomie lub nie - porusza się po cienkiej linii kiczu, ale zarazem pozwala nam się tym rozkosznie bawić, seans "47 Roninów" może być dla wielu w pełni udany. Ktoś z talentem Gore’a Verbinskiego zrobiłby z tej historii jeśli nie małe arcydzieło, to przynajmniej przyzwoitą i świetnie zagraną rozrywkę, jaką były kolejne części przygód Jacka Sparrowa czy "Jeździec Znikąd". Jednak Rinsch to nie Verbinski, Reeves to nie Johnny Depp, a "47 Roninów" zdecydowanie nie jest "Domem Latających Sztyletów".


FILM : 
  • Rozrywkowy i dobrze dopracowany, ale dla mnie po prostu bez wyrazu.
  • Oprócz świetnych zdjęć nie daje widzowi praktycznie nic.
  • Wyjście do kina polecam jedynie miłośnikom fantasy. 
OCENA: 3.5 /6




K:tM - Enjoy the Movie !

sobota, 4 stycznia 2014

Wilk z Wall Street



 The Wolf of Wall Street "
  • Gatunek: Biograficzny, Dramat
  • Produkcja: USA
  • Reżyseria: Martin Scorsese
  • Scenariusz: Terence Winter
  • Zdjęcia: Rodrigo Prieto
  • Muzyka: Howard Shore
  • Czas trwania: 179 minut




  • Obsada: Leonardo DiCaprio, Jonah Hill, Margot Robbie, Kyle Chandler, Rob Reiner, Matthew McConaughey, Jean Dujardin

  • W DWÓCH SŁOWACH: Adaptacja wspomnień Jordana Belforta, uzależnionego od narkotyków i zakrapianych imprez maklera-hedonisty z Long Island, który w 1998 roku został skazany na 22 miesiące więzienia za wyłudzenia i pranie brudnych pieniędzy.


  • Kuba (de) Mówi :
Leonardo DiCaprio zdecydowanie lubi imprezować. Po szalonych bankietach w "Wielkim Gatsbym" przeniósł się o 50 lat do przodu, a szampana zamienił na czystą i kokainę. Już w pierwszej scenie ma być zasygnalizowane, że ten film nie będzie o Wall Street. Nie będziemy musieli zagłębiać się w odmęty liczb, wykresów i trudnych terminów jak np. w "Chciwości" J.C. Chandora. W jednej ze scen nasz główny bohater przerywa swój monolog tłumaczący jak działała jego firma i zwracając się wprost do widza oznajmia: "... ale i tak nie macie bladego pojęcia o czym mówię". W tym filmie nie chodzi o giełdę i nie chodzi o ludzi, którzy codziennie tracą na niej resztki nerwów. W tym filmie chodzi tylko i wyłącznie o Jordana Belforta - człowieka, który w ciągu kilku miesięcy zachwiał finansowym światem Ameryki. 

Był on złotym dzieckiem tego świata. Szybki i oszałamiający sukces przyniósł mu fortunę, władzę i poczucie bezkarności. Pokusy czaiły się wszędzie, a Belfort lubił im ulegać i robił to w wielkim stylu. Początki nie były jednak łatwe. Dzień po zdaniu egzaminu na maklera załamała się giełda, a przedsiębiorstwo, w którym pracował upadło. W dość bezproblemowy, jak to ukazane w filmie,  sposób zahaczył się w podrzędnej firmie handlującej akcjami śmieciowymi - akcjami przedsiębiorstw znajdujących się w bardzo słabej kondycji finansowej. Woolfie bardzo szybko załapał, że ze swoim talentem wyprowadzania ludzi w pole może zarobić krocie. I tak z dnia na dzień zaczął zmieniać swoje życie. Zaczęło się od samochodu i mieszkania, a skończyło na żonie. Przysłowia są jednak wieczne i nie ma od nich ustępstw. Ojciec głównego bohatera mocno zaznaczył: "Wcześniej czy później będziesz musiał wypić piwo, które sobie nawarzyłeś." Co Jordan robi kiedy taka chwila w końcu nadchodzi? Powiem tylko, że na pewno nie podkuli ogona i grzecznie odpowie za błędy. Resztę zobaczcie sami w kinowej sali.

71-letni Martin Scorsese, który już nie jeden raz udowodnił, że filmem można wywołać międzynarodowy skandal (gaz łzawiący wrzucany do kin podczas pokazów "Ostatniego Kuszenia Chrystusa") robi to po raz kolejny. Córka jednego z finansistów, z którym współpracował Belfort, wysłała list opublikowany na łamach Los Angeles Weekly. "Marty i Leo, w czasie kiedy biegacie na imprezy i spotkania z prasą i nie możecie się doczekać sezonu rozdawania filmowych nagród, pozwólcie, że powiem wam parę słów prawdy..." Kobieta w bardzo osobistym liście opisuje swoje bolesne przeżycia, krzywdę i upokorzenia związane z oszustwami ojca, a także namawia do bojkotu filmu Scorsese. (TUTAJ cały list) "Wczorajszy wieczór był dla Akademii torturą. Wilk z Wall Street to trzygodzinna tortura" - napisała Hope Holiday po specjalnym pokazie w Samuel Goldwyn TheatreTo, że film ten podzieli Akademię i całe filmowe uniwersum jest więcej niż pewne. O Oscarze za najlepszy film nie ma zatem co marzyć, jednak jeśli chodzi o główną rolę męską, nie można mieć wątpliwości. Panu Leonardo powinno poświęcić się osobną recenzję, bo dokonał w tych 3 godzinach rzeczy dla mnie, trudnych do zrozumienia. Mimo, że na drugim planie wszyscy są absolutnie genialni, to on wyprzedza ich każdym zdaniem, gestem, czy miną. 

Obraz jest niezwykle dynamiczny, głośny, wypełniony seksem, ciężkim humorem i wszystkimi możliwymi formami wulgaryzmów. Wśród szarej masy publiczności został przyjęty nad wyraz dobrze, czemu może dowodzić 25 tysięcy ocen i średnia 8,8 na IMDb. Jestem dobrej myśli, jednak ciężko mi uwierzyć, aby podobne oceny pojawiły się też w Polsce. Moje zdanie jest proste: "Wilk z Wall Street" jest absolutnie olśniewającym początkiem nowego filmowego roku! Oby tylko nie zrodził podobnych Wilków, dla których chciwość jest (jedynym) sensem życia. 


FILM : 
  • Udowodnił, że szalonemu Scorsese nawet po 70'tce nie brak wigoru.  
  • Wśród wrażliwszej części publiki może wypaść krytycznie. 
  • Zrealizowany i zagrany z niewyobrażalną precyzją. 
OCENA: 5.0 /6




K:tM - Enjoy the Movie !