sobota, 31 sierpnia 2013

Jobs



 jOBS "
  • Gatunek: Biograficzny, Dramat
  • Produkcja: USA
  • Reżyseria: Joshua Michael Stern
  • Scenariusz: Matt Whiteley
  • Zdjęcia: Russell Carpenter
  • Muzyka: John Debney
  • Czas trwania: 125 minut



  • Obsada: Ashton Kutcher, Dermot Mulroney, Josh Gad, Lukas Haas, Matthew Modine, J.K. Simmons, Ron Eldard

  • W DWÓCH SŁOWACH: Biografia jednego z największych wizjonerów XX w. – Steve'a Jobsa. Opisuje ona wydarzenia od porzucenia przez Jobsa studiów, aż do roku 2001. i pierwszej prezentacji iPoda.


  • Kuba (de) Mówi :
Steve Jobs w filmie Joshuy Michaela Sterna w co drugiej scenie prosi swoich współpracowników o nieszablonowe myślenie, o szukanie czegoś zupełnie nowego. Sam jednak jak na ironię doczekał się filmu szalenie szablonowego i nie wykraczającego poza przeciętność. Nie można mu odmówić dobrego poprowadzenia całego grona aktorów, jednak film cierpi na problem z utrzymaniem odpowiedniego tempa fabuły i zbyt małego angażowania widza w wydarzenia, które dzieją się na ekranie. Nie dziwię się kiedy widzę na forach osoby piszące, że film jest "nudny" czy "monotonny".

Cały obraz otwiera nam prezentacja z 2001 roku, na której Jobs zaprezentował światu najbardziej znane urządzenie muzyczne - iPoda. Poza kilkoma detalami wszystko jest jak na razie w porządku – Ashton Kutcher naprawdę przypomina Jobsa, trafnie naśladuje jego gesty, ruchy (lekkie przygarbienie, specyficzny chód) i sposób mowy. Następne sceny przenoszą widza na kampus college’u Reed, gdzie wiarygodność gry Kutchera zaczyna stopniowo maleć. Tutaj poznajemy młodego przyszłego założyciela Apple Computer, obserwujemy jego ciekawie przedstawione doświadczenia z kwasem, związek z Chris-Ann, pracę w Atari i w końcu zawiązanie współpracy z maniakiem komputerowym, Steve'em Wozniakiem (w tej roli Josh Gad). Dalej obserwujemy jak firma z garażu przenosi się na salony, a sam Jobs z buntowniczego młodzieńca przemienia się w biznesmena-perfekcjonistę, który walczy o wszystko, co stworzył. 

Obawy niestety okazały się słuszne: Kutcher z rolą Jobsa poradził sobie co najwyżej średnio. O ile w scenach, w których inspiruje swych współpracowników, wypada wiarygodnie, o tyle trudniejsze do zagrania emocje, jak wybuchy gniewu czy płaczu, już nie przekonują. Zaskakująco dobrze wypadają natomiast postacie drugoplanowe - aktorzy odtwarzający takie postacie jak Daniel Kottke (Lukas Haas), Mike Markkula (Dermot Mulroney) czy John Sculley (Matthew Modine) tworzą naprawdę wiarygodne role. Do plusów dołożę też ścieżkę dźwiękową, która dobrymi kawałkami co jakiś czas ożywia obraz. Zadowolony jestem także z pracy Matta Whiteleya. Nie jest to może scenariusz doskonały, ale jak na debiut wypadło całkiem w porządku.

Ciężko mi nazwać ten film rozczarowującym. Życie Jobsa było naprawdę bogate i zmieszczenie wszystkich wątków i wydarzeń w 2-godzinnej biografii jest nie lada wyzwaniem. Ciekawostką jest fakt, iż niedługo będziemy mogli zobaczyć kolejny film o zmarłym Jobsie przygotowywanym przez Arrona Sorkina (scenarzystę wspaniałego "The Social Network"). Sorkin kręci swój film na podstawie bestsellera Waltera Isaacsona, a Steve Wozniak (ten prawdziwy) został zatrudniony jako oficjalny konsultant. Czekam zatem z niecierpliwością na kolejną (trzeba wierzyć, że lepszą) próbę sportretowania życia tego niesamowitego człowieka. Tegoroczny "Jobs" mimo, że solidnie przygotowany, jest w rezultacie kinem przeciętnym, a już na pewno nie obłędnie świetnym ("insanely great!" - jak zwykł mawiać Jobs).


FILM : 
  • Bez iskry i odpowiednio napędzonej fabuły.
  • Oglądnąć polecam, ale niekoniecznie w kinie.
  • Pozostawia uczucie niedosytu i szybko odejdzie w niepamięć.
OCENA: 3.5 /6




K:tM - Enjoy the Movie !

sobota, 24 sierpnia 2013

Blue Jasmine



 Blue Jasmine "
  • Gatunek: Dramat
  • Produkcja: USA
  • Reżyseria: Woody Allen
  • Scenariusz: Woody Allen
  • Zdjęcia: Javier Aguirresarobe
  • Muzyka:
  • Czas trwania: 98 minut



  • Obsada: Cate Blanchett, Alec Baldwin, Sally Hawkins, Bobby Cannavale, Peter Sarsgaard, Andrew Dice Clay

  • W DWÓCH SŁOWACH: Jasmine przywykła do wygodnej egzystencji u boku męża-biznesmena Hala. Jednak kiedy Hal zostaje zatrzymany, a konta małżeństwa zablokowane, jej uporządkowane życie z dnia na dzień zmienia się nie do poznania. Żeby ukoić skołatane nerwy Jasmine przenosi się do San Francisco, by tymczasowo zamieszkać u swojej siostry.


  • Kuba (de) Mówi :
O filmie głośno. W USA bije rekordy powodzenia. Po przystankach w Barcelonie, Paryżu i Rzymie Allen wrócił do Ameryki. Zahaczając o ukochany Nowy Jork, podąża ze swoją bohaterką do San Francisco. Co 77-letni reżyser oferuje nam w swojej najnowszej produkcji ? Ostrą jak brzytwa ironię i sarkazm, bezkompromisowe wyszydzanie ludzkich wad, piętnowanie podziałów klasowych społeczeństwa i surowe pochylenie się nad związkami damsko-męskimi. A zatem to, do czego już dawno nas przyzwyczaił.

Tym razem reżyser (i scenarzysta) opowiada nam historię Jasmine (Cate Blanchett) - arystokratycznie wyniosłej, zmanierowanej do granic możliwości (zmieniła imię z Jeanette, ponieważ wydawało jej się zbyt przyziemne) i pretensjonalnej kobiety w średnim wieku. Jednocześnie atrakcyjnej, elokwentnej i z wyczuciem stylu. Kobiety, która zamiast zdobyć wykształcenie, pracę i niezależność wybrała rolę efektownego dodatku dla swojego majętnego męża. Kłopoty zaczynają się, gdy szarmancki i nieprzyzwoicie bogaty Hal (Alec Baldwin) okazuje się oszustem finansowym i trafia do więzienia pozostawiając swoją 'ukochaną' bez grosza. Allen buduje znaną historię "od pucybuta do milionera" tylko w drugą stronę. Pokazuje, jak trudno milionerce odnaleźć się w świecie wiecznych pucybutów. Z jednej strony widzimy zmagania Jasmine w nowej – biednej i prostackiej, jak na jej standardy – rzeczywistości. Kobieta szuka pracy, chodzi na wieczorowe kursy, a chwile załamania nerwowego tłumi alkoholem mieszanym z xanaxem. Z drugiej strony Jasmine wraca myślami do scen z bogatej i szczęśliwej przeszłości, kiedy jeszcze nie podejrzewała jak los z niej zadrwi. Jednak sielskie obrazki zaczynają ustępować scenom, które w końcu doprowadziły ją do miejsca, w którym w końcu się znalazła. Czy rzeczywiście nie wiedziała o machlojkach męża ? Czy przyczyniła się do jego upadku ? Czy jest ofiarą czy sprawcą ?

Blanchett gra wybornie - jest damą i kobietą tracącą kontakt z rzeczywistością. Łączy sprzeczności i odsłania różne strony osobowości. Świetnym kontrapunktem dla jej bohaterki jest grająca siostrę Sally Hawkins. Ginger zawsze żyła skromnie - była kelnerką, jest sprzedawczynią, matką dwóch synów. Wie co to małe radości i co znaczy przegrywać. Realizacje Allena zwykle określa się mianem komedii. Tej tak się nazwać nie da. Według mnie znawcy i miłośnicy produkcji spod ręki tego reżysera będą zachwyceni. Dlaczego ja nie jestem ? Bo pomimo, że obraz jest całkiem interesujący, to jego główna aktorka po prostu ukradła show. Jeżeli z "Blue Jasmine" zabralibyśmy Blanchett, pozostałby nam film co prawda dobry, ale typowo allenowski, czyli monotematyczny, nudny i przewidywalny. Co prawda jest on lepszy od katastrofalnych "Zakochanych w Rzymie", ale daleko mu do takich filmów jak "Match Point", czy "Vicky Cristina Barcelona". Czekamy na powrót wielkiej formy mistrza.


FILM : 
  • Genialnie zagrany.
  • Wciągający, ale po niedługim czasie nużący.
  • Tylko dla fanów kunsztu W. Allena.
OCENA: 3.5 /6




K:tM - Enjoy the Movie !

sobota, 17 sierpnia 2013

Millerowie



We're the Millers "
  • Gatunek: Komedia
  • Produkcja: USA
  • Reżyseria: Rawson Marshall Thurber
  • Scenariusz: Steve Faber, Bob Fisher
  • Zdjęcia: Barry Peterson
  • Muzyka: Theodore Shapiro, Ludwig Goransson
  • Czas trwania: 110 minut



  • Obsada: Jennifer Aniston, Jason Sudeikis, Will Poulter, Emma Roberts, Ed Helms, Nick Offerman, Kathryn Hahn 

  • W DWÓCH SŁOWACH: Narkotykowy dealer David zostaje okradziony, co uniemożliwia mu spłacenie długów. Jego ostatnią szansą na zadośćuczynienie jest przemyt „niewielkiej” ilości narkotyków z Meksyku. W tym celu organizuje grupę osób, z którymi wspólnie dla niepoznaki  udaje rodzinę zmierzającą na wakacje.



* Poniższa recenzja jest recenzją gościnną autorstwa Mateusza i Izy :)
Podczas mojej nieobecności zgodzili się oni wybrać do kina i napisać kilka zdań na temat oglądniętego filmu.
 
  • Mateusz & Iza (de) Mówią :
Czy w roku 2013 stworzenie komedii wartej każdego innego dramatu czy sensacji, którą można by oglądać nieskończenie wiele razy i za każdym śmiać się do rozpuku ze scen w niej zawartych jest nieosiągalne? Bardzo możliwe, ale na pewno wykonalne jest wyreżyserowanie takiej, która umili Ci wieczór i się na niej nie zanudzisz. W ten oto sposób, kompletnie tego nie żałując, spędziliśmy wieczór przy seansie nowego filmu Warner Bros „Millerowie”.

Jeśli po obejrzeniu zwiastuna wciąż zastanawiacie się czy iść do kina, zapewniamy Was – idźcie. Gdy oglądaliśmy trailer, pomyśleliśmy sobie - zapowiedź przyjemna i zabawna, ale czy nie będzie to kolejna komedia, gdzie wszystkie śmieszne sceny umieszczono w zwiastunie a pozostałe 107 minut filmu to flaki z olejem? Otóż, moi drodzy – bynajmniej. Panowie zapewne pognają do kin ze względu na sceny z półnagą Jennifer Aniston, wcielającą się w rolę striptizerki Rose. Dla Pań nie ma tu niestety podobnych wabików, ale sama perspektywa dobrej zabawy i nieustających salw śmiechu powinna być wystarczającą zachętą.

Co może wyniknąć z połączenia dealera (Jason Sudeikis), tancerki erotycznej (Aniston), bezdomnej dziewczyny (Emma Roberts) i fajtłapowatego prawiczka (Will Poulter)? Wbrew pozorom naprawdę fajna rodzinka, przyprawiona dość sporą szczyptą oryginalności. Przez cały film obserwujemy przeróżne perypetie i wydarzenia (czasem pozytywne, a czasem bardziej problematyczne), przez które przechodzą nasi bohaterowie podczas wspólnej podróży gigantycznym kamperem. Ta na pierwszy rzut oka i początkowo niepasująca do siebie grupka osób, z czasem odnajduje wspólny język i poznaje wartość oraz znaczenie słowa „rodzina”, której żadna z poszczególnych postaci tak naprawdę nigdy nie miała.

Jeśli chodzi o grę aktorską, to gdzieniegdzie na forach spotkaliśmy się ze spekulacjami na temat Złotych Malin, które miałyby się posypać jak z rękawa, jednak nie sądzimy, by tak się stało. Naszym zdaniem każdy z aktorów doskonale odnalazł się w całej historii i świetnie uwydatnił dominujące cechy swojej postaci. Serce Izy szczególnie podbiła gra Willa Poultera, który podszedł do roli z ogromnym dystansem i bardzo realistycznie odegrał życiową ofermę o wielkim sercu. Dla mnie jednak, od kiedy kilkakrotnie „przestudiowałem” rolę Jennifer Aniston w serialu „Przyjaciele”, będzie zawsze świetną aktorką komediową.

Ten film to idealna propozycja na miłe i zabawne popołudnie ze znajomymi, podczas którego gwarantujemy, że przy niektórych wydarzeniach ciężko Wam będzie złapać oddech w trakcie śmiechu. Tak więc, jeśli wybieracie się do kina z zamiarem pośmiania się i spędzenia przyjemnie czasu, ta komedia będzie idealnym wyborem.


FILM : 
  • Lekka komedia z dobrym humorem.
  • Ciekawy pomysł na historię i dobra realizacja.
  • Nie powala z nóg i na pewno szybko odejdzie w niepamięć.
OCENA: 4.0 /6




K:tm - Enjoy the Movie !

sobota, 10 sierpnia 2013

R.I.P.D. Agenci z Zaświatów



 R.I.P.D. "
  • Gatunek: Akcja, Komedia
  • Produkcja: USA
  • Reżyseria: Robert Schwentke
  • Scenariusz: Phil Hay, Matt Manfredi
  • Zdjęcia: Alwin H. Kuchler
  • Muzyka: Christophe Beck
  • Czas trwania: 96 minut


  • Obsada: Ryan Reynolds, Jeff Bridges, Kevin Bacon, Mary-Louise Parker, James Hong, Marisa Miller, Robert Knepper

  • W DWÓCH SŁOWACH: Rest In Peace Departament" to departament sprawiedliwości, w którym rządy sprawują martwi funkcjonariusze policji. Pewnego dnia dołącza do nich nowy policjant, który został zastrzelony przez swojego partnera. Film jest adaptacją komiksu pod tym samym tytułem.


  • Kuba (de) Mówi :
Ponieważ, jestem na wakacjach i dostęp do internetu jest tu mocno ograniczony muszę się streszczać i zawrzeć jak najwięcej treści w jak najkrótszym czasie. 

Niestety, 50. film recenzowany przeze mnie od początku przygody z blogiem nie jest obrazem wartym zapamiętania. O tym, że "R.I.P.D." to gorsza wersja "Facetów w Czerni" przebąkiwano na długo przed premierą. Teraz, gdy film jest na ekranach, można to samodzielnie zweryfikować, co nie trwa zresztą długo – już pierwsze sceny pokazują, że perypetie „agentów z zaświatów” to mało pomysłowa parafraza komediowej trylogii Barry’ego Sonnenfelda, a praktycznie każdy element rzeczonej serii został tu, po drobnych modyfikacjach, przeniesiony. Od samego początku widać też, dlaczego "R.I.P.D." nie ma szans powtórzyć sukcesu "Facetów...". Tam siłą napędową było dynamiczne i zgrane duo Smith - Lee Jones, potrafiące wyłuskać drobinki humoru nawet z najgorzej napisanych dialogów. Ryan Reynolds i Jeff Bridges takiej pary nie tworzą. Z tak niewłaściwie obsadzonym duetem, który na domiar złego nie ma czego grać, bo postacie są tu tylko obrysami na kartce papieru, trudno się w to mało wyszukane widowisko zaangażować. Efekt jest taki, że „R.I.P.D.” nie broni się nawet rzemiosłem. Nie popisali się zarówno scenarzyści, jak i reżyser.

Wszystko to nie znaczy jednak, że na film ten nie warto się wybrać. Nie jest to film zły, ale zwyczajnie przeciętny - dający się obejrzeć bez bólu, jednak pozostawiający spore uczucie niedosytu. Szkoda tym bardziej, że Robert Schwentke filmem "RED" pokazał, że - mimo iż wirtuozem reżyserii nie jest i raczej nigdy nie będzie - potrafi zrobić całkiem niezłą komedię. 



FILM : 
  • Słabo zagrany i wykonany.
  • Pozostawia sporo do życzenia.
  • Na pewno nie za padnie na długo w pamięć.
OCENA: 3.0 /6




K:tM - Enjoy the Movie !

sobota, 3 sierpnia 2013

Koneser



 La Migliore Offerta "
  • Gatunek: Melodramat, Thriller
  • Produkcja: Włochy
  • Reżyseria: Giuseppe Tornatore
  • Scenariusz: Giuseppe Tornatore
  • Zdjęcia: Fabio Zamarion
  • Muzyka: Ennio Morricone
  • Czas trwania: 124 minut


  • Obsada: Geoffrey Rush, Jim Sturgess, Sylvia Hoeks, Donald Sutherland, Philip Jackson, Dermot Crowley, Kiruna Stamell, Liya Kebede 

  • W DWÓCH SŁOWACH: Dyrektor domu aukcyjnego, Virgil Oldman wchodzi w życie młodej i tajemniczej dziedziczki, której rodzice zginęli, pozostawiając nie do końca zbadane i ocenione dzieła sztuki. Z czasem sprawy nabierają coraz większej intrygi, a największą tajemnicą staje się sama dziewczyna.


  • Kuba (de) Mówi :
Niech oryginalny tytuł Was nie zmyli. Mimo, że film jest produkcji włoskiej, to usłyszycie w nim jedynie język angielski. Wystarczy jednak rzucić okiem na obsadę, aby się o tym przekonać. Informacyjnie warto podkreślić, iż w czerwcu tego roku "Koneser" zdobył pięć nagród David di Donatello (takie włoskie Oscary) - w tym dla najlepszego filmu roku. Jednak o czym właściwie jest ten film ? 

Z pewnością o miłości do sztuki. O zauroczeniu. W końcu też o wielkim oszustwie i zdradzie. Virgil Oldman (w tej roli zachwycający Goeffrey Rush) jest mistrzem w swoim fachu – jednym z najlepszych znawców sztuki. Biją się o niego domy aukcyjne i muzea, prosząc, by wycenił wartość przedmiotów oraz poprowadził aukcje. Dzięki swojej renomie żyje on spokojnie i bardzo dostatnie. Zaintrygowany nietypową propozycją, decyduje się odwiedzić pewną willę oraz spotkać z jej tajemniczą właścicielką. W tym momencie tak jak Virgil daje się złapać w sidła nieuchronnemu losowi, ale też własnym słabościom, tak widz zostaje wciągnięty w intrygującą fabułę, a Tornatore (reżyser) zaciera ręce. Prowadzenie intrygi, aktorstwo, cała techniczna strona roboty filmowej - do niczego nie sposób się tu przyczepić. Czego zabrakło dla mnie ? Myślę, że głównie silnika, który napędziłby nam akcje od początku. Gdyby całość wyglądała tak jak ostatnie pół godziny bez wahania postawiłbym przy tym filmie 5.0 . Cały rozwój wydarzeń ogląda się naprawdę przyjemnie, dzięki dobrym zdjęciom, muzyce i aktorom, jednak brak w tym czegoś, co sprawiłoby, że wejdziemy w ten film całym sobą.

„Koneser” to film, który jak żaden inny, przedstawia świat sztuki i pasjonatów kultury. Drogocenne płótna mistrzów pędzla, wspaniałe antyki oraz ekscytujące licytacje są tłem dla historii dwojga skrytych ludzi. Między głównym bohaterem a młodą, tajemniczą kobietą rodzi się niezwykłe uczucie, którego oboje nie zaznali nigdy wcześniej. Jestem pod ogromnym wrażeniem kunsztu reżysera, który przemyślał miejsce i rolę każdego detalu. Tornatore wprost poraża konsekwencją. Film powstawał  w kilku włoskich miastach, w tym w Mediolanie i Rzymie, Udine i Trieście, a dodatkowo także w Wiedniu i Pradze, gdzie dochodzi do porażającego finału. Całości dopełnia jak zawsze genialna muzyka Ennio Morricone. Naprawdę niewiele zabrakło, aby obraz ten można było nazwać prawdziwym dziełem sztuki ! 


FILM : 
  • Szczególnie polecam tym, którzy wyczuwają w sobie duszę artysty.
  • Wciąga, ale prawdziwa akcja zaczyna się dopiero pod koniec.
  • Intryguje, a na koniec zaskakuje.
OCENA: 4.5 /6




K:tM - Enjoy the Movie !