sobota, 23 listopada 2013

Last Vegas



 Last Vegas "
  • Gatunek: Komedia
  • Produkcja: USA
  • Reżyseria: Jon Turteltaub
  • Scenariusz: Dan Fogelman
  • Zdjęcia: David Hennings
  • Muzyka: Mark Mothersbaugh
  • Czas trwania: 105 minut




  • Obsada: Michael Douglas, Robert De Niro, Morgan Freeman, Kevin Kline, Mary Steenburgen, Jerry Ferrara

  • W DWÓCH SŁOWACH: Billy, Paddy, Archie i Sam przyjaźnią się od podstawówki. Z całej czwórki tylko Billy nigdy nie dał się zaciągnąć do ołtarza. Nic więc dziwnego, że gdy wreszcie decyduje się na ślub, starzy kumple bez wahania przybywają do Las Vegas, by wyprawić mu wieczór kawalerski i pokazać światu, że faceci z takim doświadczeniem potrafią bawić się jakby nie było jutra.


  • Kuba (de) Mówi :
Zastanówcie się przez chwilę, czy widzieliście w ostatnim czasie naprawdę zabawny film, taki po którym od śmiania boli brzuch? Dobrych komedii jest w dzisiejszych czasach jak na lekarstwo i nie mam pojęcia, gdzie podziali się scenarzyści i reżyserzy, którzy jeszcze parę lat temu potrafili swoim talentem rozbawiać nas do łez. Jest to niezwykle przykre i mimo, że nie jest to gatunek kina, za którym najbardziej przepadam, to i tak mówię to z ciężkim sercem. Bo tak naprawdę, kto z nas nie lubi oglądnąć czasem dobrego, rozrywkowego filmu, który wcale nie musi zostawiać w nas wielkich przemyśleń. Wystarczy, że wywoła na naszych twarzach szczery uśmiech, a po jego zakończeniu na długo będziemy wspominać najbardziej zabawne sceny i dialogi. 

Najnowsze dzieło Jona Turteltaub'a nie zostanie na pewno okrzyknięte komedią wszech czasów, ale w dzisiejszym, tak ubogim w rozrywkę kinie, jest filmem na tyle dobrym, że z całą pewnością mogę go nazwać najlepszą komedią tego roku! Nie zdajecie sobie sprawy jak miło jest po całym tygodniu siąść w kinowym fotelu i zobaczyć dobry, śmieszny i co najważniejsze przyzwoity film który sprawi, że po seansie wychodzisz z naprawdę dobrym humorem Pomysł na wpisanie czterech starszych panów w krajobraz miasta, które tętni młodością sam w sobie jest obietnicą dobrej zabawy. W zgorzkniałego wdowca spędzającego swoje dni w szlafroku zamienił się Robert De Niro, udar w mieszkaniu swojego nadopiekuńczego syna odchorowuje Morgan Freeman, Kevin Kline stał się ironizującym, podstarzałym komikiem, a rolę wiecznego kawalera odgrywa Michael Douglas, który stanowczo przesadził z opalenizną. Z okazji zaręczyn tego ostatniego panowie uciekają ze swoich domów, od żon, dzieci, obowiązków oraz przewlekłych chorób i postanawiają spędzić szalony wieczór kawalerski w światowej stolicy gier i zabaw. Dzięki aktorom te narysowane dość grubą kreską postaci nabierają życia. Widać, że na planie musieli się dobrze bawić, bo swój luz i niewymuszony wdzięk przenoszą na ekran. Nie są oni śmieszni, ale zabawni, a ta subtelna różnica składa się na wielki sukces reżysera. Sceny i dialogi sytuacyjne są tu zdecydowanie największym atutem, a to dlatego, że nasi bohaterowie wyśmiewają się z siebie nawzajem, co potwierdza się już w krótkiej retrospekcji kiedy, to po raz pierwszy słyszymy: "Nikt nie może nas obrażać, z wyjątkiem nas samych". Po upływie blisko 60. lat dużo się nie zmieniło. Nie mają oni uprzedzeń i oporów, za to dużo w nich dystansu do siebie, dzięki czemu mogą do woli żartować ze wszystkich możliwych oznakach ich podeszłego wieku.

Historia jest dość przewidywalna, żarty śmieszą, a świetne wstawki muzyczne sprawiają, że nie jedna osoba na sali będzie podrygiwać sobie do nich nogą. Krótko mówiąc: wszystko na swoim miejscu! Twórcy proponują nam po prostu lekką, przystępną rozrywkę, która nie zachwyca, ale pozostawia przyjemne wrażenie i daje skromnego kopa, który powinien szczególnie podziałać na osoby po 40'stce (bez urazy). Na tej filmowej imprezie może i wszyscy mają artretyzm i endoprotezy, ale ich apetyt na życie nie zmalał ani trochę. Niech nam żyją (i grają w filmach) sto lat !! 


FILM : 
  • Polecam gorąco wszystkim od 15. do 90. roku życia.
  • Jest zabawną komedią, a to naprawdę duży sukces. 
  • Zagrany lepiej być nie mógł. 
OCENA: 4.0 /6




K:tM - Enjoy the Movie !

sobota, 16 listopada 2013

Adwokat



 The Counselor "
  • Gatunek: Thriller, Kryminał
  • Produkcja: USA, Wielka Brytania
  • Reżyseria: Ridley Scott
  • Scenariusz: Cormac McCarthy
  • Zdjęcia: Dariusz Wolski
  • Muzyka: Daniel Pemberton
  • Czas trwania: 111 minut




  • Obsada: Michael Fassbender, Penélope Cruz, Cameron Diaz, Javier Bardem, Brad Pitt, Rosie Perez, Toby Kebbell

  • W DWÓCH SŁOWACH: Pewien uznany prawnik zostaje skuszony możliwością zarobienia łatwych pieniędzy, a tym samym wplątuje się w tajemnicze, ciemne interesy. Adwokat musi zmierzyć się z niebezpieczeństwami narkotykowego podziemia, z którego ucieczka zdaje się przerastać jego możliwości.


  • Kuba (de) Mówi :
Kojarzycie takie filmy, po których wychodzicie z kinowej sali i macie tysiąc myśli w głowie ? Jesteście zafascynowani przed chwilą oglądniętym obrazem, chcecie o nim rozmawiać, chwalić wszem i wobec, ale jednak musicie chwilę odczekać, aby poukładać sobie to wszystko w głowie, ponieważ to, co zobaczyliście wywarło na Was tak ogromne wrażenie. Ja takie poczucie mam przeciętnie 3-4 razy na rok i zapewniam Was, że "Adwokat" to film, po którym nie poczułem kompletnie NIC z tych rzeczy. Jest to dla mnie chyba największe filmowe rozczarowanie 2013 roku i przyznaję to z naprawdę wielkim smutkiem, bo nienawidzę krytykować filmów, na które czekałem od długiego czasu.

Chyba nie ma osoby, która nie zwróciłaby uwagi na plakat filmu z takimi nazwiskami jak: Cruz, Diaz, Bardemm, Pitt, a do tego Ridley Scott oraz nasza narodowa duma - Dariusz Wolski. Taka ekipa kusi i stwarza apetyt na wielkie i profesjonalne kino, a tymczasem, co otrzymaliśmy ? Dobrze nakręcony, dobrze zagrany, ale niebywale smętny i kompletnie nic nie wnoszący thriller. Mamy tu bogactwo błyskotliwych myśli, bo każdy z bohaterów (oprócz głównego) ma się za filozofa, a dialogi zostały dokładnie przemyślane, jednak co z tego jeśli przez niespełna dwie godziny ciągle kręcimy w kółko nie odkrywając niczego poza tym, że nie powinno się robić interesów ze złymi ludźmi. No chyba, że tak jak oni umiesz posługiwać się bronią i linkami do odcinania głów. W przeciwnym razie zajmij się swoją dobrze płatną pracą i kobietą (szczególnie taką!!), z którą planujesz spędzić wspaniałe życie. Czymże byłby jednak świat gdyby nie było na nim pieniędzy i chęci pomnożenia ich niejednokrotnie ?

Jeśli jest coś jeszcze, co reżyser i debiutujący scenopisarz - Cormac McCarthy, chcieli tym 'dziełem' przekazać, to przykro mi, ale ja tego nie dostrzegłem. Motyw jednej, nie przeczę, śmiesznej sceny, kiedy to Reiner (Bardem), zwierza się Mecenasowi (jego imienia nie poznajemy) ze swoich urazów psychicznych wywartych erotycznymi zabawami swojej dziewczyny z jego pięknym, żółtym Ferrari California, od razu skojarzył mi się z genialnym przerywnikiem o maskach z filmu "Django". Nie ma w niej może, aż tyle wdzięku, co w filmie Tarantiono, ale pewne jest to, że jeśli po "Adwokacie" pozostanie Wam coś w pamięci, to zdecydowanie będzie to Javier Bardem i jego kunszt aktorski w tym krótkim epizodzie. Ciężko mówić tu o innych plusach... Montaż i dźwięk bez szału. Motyw muzyczny pojawiający się w kilku miejscach w porządku, ale nie na tyle by poszukać go w Internecie po powrocie z kina. Honor filmu w jakiś sposób ratuje nasz rodak Darek Wolski, bo ujęcia, a szczególnie te dynamiczne zostały dopracowane na wysokim poziomie i chyba głównie za to (i scenę Bardema), moja ocena podskoczyła o 0,5 w górę (chociaż nie wiem jak można podskoczyć w dół). Na koniec weźmy pod lupę jeszcze tę aktorską śmietankę. Uwaga, bo będzie krótko i zwięźle: Fassbender - dobrze ubrany, Cruz - nic ciekawego, Diaz - najlepsza rola jaką widziałem, Bardem - coś pięknego (as always), Pitt - kapelusze mu nie służą.

Ridley Scott niewątpliwie zaliczył zawodową wpadkę, ale nie wierzę, aby twórca takich hitów jak "Gladiator", czy "American Gangster" nie pokazał w przyszłości czegoś równie oszałamiającego. Czekamy na powrót mistrza, a o "Adwokacie" zapominamy, bo trudno interesować się nim dłużej niż przez kwadrans i niech elektryzujący zwiastun z dobrym kawałkiem Was nie zwiedzie. Nie pomaga tu ani piękna realizacja, bajeczne kostiumy, lokacje, ani doborowa obsada. Porażka na całej linii. A miało być tak pięknie...


FILM : 
  • Jest tak naprawdę o niczym.
  • Zapomnicie o nim szybciej niż myślicie. 
  • Nada się jedynie jako wypełniacz czasu. 
OCENA: 3.5 /6




K:tM - Enjoy the Movie !

sobota, 9 listopada 2013

Kapitan Phillips



 Captain Phillips "
  • Gatunek: Biograficzny, Dramat
  • Produkcja: USA
  • Reżyseria: Paul Greengrass
  • Scenariusz: Billy Ray
  • Zdjęcia: Barry Ackroyd
  • Muzyka: Henry Jackman
  • Czas trwania: 134 minut




  • Obsada: Tom Hanks, Barkhad Abdi, Michael Chernus, Barkhad Abdirahman, Faysal Ahmed, Mahat M. Ali, David Warshofsky

  • W DWÓCH SŁOWACH: Historia uprowadzenia w 2009 roku przez somalijskich piratów kapitana Richarda Philipsa, który dowodził transportowcem Maersk Alabama. Kapitan, oddał się w ręce piratów w zamian za gwarancję bezpieczeństwa dla załogi. Został odbity przez oddziały amerykańskie kilka dni później.


  • Kuba (de) Mówi :
7 kwietnia 2009 roku amerykańska Administracja Morska wydała ostrzeżenie, by statki trzymały się w odległości przynajmniej 1100 km od wybrzeży Somalii. W tym czasie płynący do kenijskiej Mombassy kontenerowiec "Maersk Alabama" znajdował się 440 km od somalijskiego portu Eyl. Dzień później na pokład "Alabamy" wtargnęli piraci. 
20-osobowa załoga odparła ich atak, ale morscy terroryści, odpływając na małej łodzi ratowniczej, wzięli jako zakładnika kapitana statku - Richarda Phillipsa. Zaalarmowane amerykańskie niszczyciele odprowadziły kontenerowiec do Mombassy, a trzy dni później odbiły kapitana z rąk porywaczy. Tak kształtuje się zarys historyczny, który powinien poznać każdy wybierając się na ten film.

Pisząc scenariusz, Billy Ray oparł się na książce Phillipsa "Kapitan na służbie", w której sam porwany opisuje przebieg zdarzeń tamtych dni. Nie skupił się jednak wyłącznie na losach kapitana. Pokazał, jak piraci rekrutują w nędznej somalijskiej wiosce młodych chłopaków. Jak wybierają z tłumu bezrobotnych rybaków, dla których to jedyna szansa na zarobienie pieniędzy i utrzymanie rodziny. Widz obserwuje akcję, ale też relacje między kapitanem, a dowódcą porywaczy. Między człowiekiem sukcesu a zdesperowanym, wykluczonym biedakiem. Między światem, który ma wszystko, a światem, który nie ma niczego. Świetnie oddaje to wymiana zdań między Phillipsem a porywaczami: - Są inne sposoby niż porywanie ludzi - rzuca kapitan. - Może w Ameryce. Może w Ameryce - słyszy w odpowiedzi. I pomimo tych wszystkich różnic zarówno amerykańscy marynarze, jak i somalijscy korsarze mają wspólny cel i tę samą motywację - pieniądze. Niezależnie od tego, czy są wyposażeni w nowoczesny tankowiec, czy dokonują abordażu za pomocą prymitywnej łodzi, są tylko pionkami pod wodzą swoich szefów, których rozkazy wykonują, ryzykując życie w imię ekonomicznych wartości.

Film rozkręca się powoli i w pierwszej części, gdy załoga bawi się z napastnikami w chowanego, bardzo porywający nie jest. Gdy jednak akcja przenosi się do niewielkiej łodzi ratunkowej, gdzie Philips zabrany zostaje w charakterze zakładnika, napięcie rośnie, osiągając taką kulminację w ostatnich dwudziestu minutach, że siedzi się dosłownie na krawędzi fotela. Genialna muzyka autorstwa Henry'ego Jackmana, znanego jak dotąd głównie z upiększania dźwiękiem produkcji animowanych, pasuje idealnie i dopełnia dzieła szczególnie w scenach akcji. Paul Greengrass, reżyser "Lotu 93" oraz dwóch część "Bourne'a" udowadnia, że wciąż potrafi bezbłędnie połączyć rozrywkę z refleksją. Tej drugiej nie brakuje zwłaszcza, kiedy patrzy się na Toma Hanksa, którego ogląda się z przyjemnością porównywaną do tej z przed 15. lat. Bukmacherzy nie mają wątpliwości, że czeka go w tym roku kolejna statuetka Oscara (ja jestem nieco bardziej sceptyczny). Hanks odgrywa swojego bohatera jako człowieka, który nie może dopuścić do siebie myśli o poniesionym fiasku. Chce poświęcić siebie, bo tylko w ten sposób może wykonać inny cel - zagwarantować bezpieczeństwo swojej załodze. Trzeba też zaznaczyć, że tuż po premierze filmu w USA, byli członkowie "Maersk Alabamy" oświadczyli, że wersja zdarzeń przedstawiona w filmie niewiele ma wspólnego z prawdą. Nie oszukujmy się, że mimo autentycznych faktów, to i tak nadal jest Hollywood. W tym jednak przypadku, Hollywood na zadowalająco wysokim poziomie.


FILM : 
  • Jest dobrym dramatem, thrillerem i biografią. 
  • Udowadnia, że 57-letni Hanks nadal ma wiele do pokazania.
  • Rozkręca się powoli, ale akcji i napięcia na pewno nie brakuje. 
OCENA: 4.5 /6




K:tM - Enjoy the Movie !

sobota, 2 listopada 2013

Chce się Żyć



 Chce się Żyć "
  • Gatunek: Dramat
  • Produkcja: Polska
  • Reżyseria: Maciej Pieprzyca
  • Scenariusz: Maciej Pieprzyca
  • Zdjęcia: Paweł Dyllus
  • Muzyka: Bartosz Chajdecki
  • Czas trwania: 107 minut




  • Obsada: Dawid Ogrodnik, Kamil Tkacz, Dorota Kolak, Arkadiusz Jakubik, Katarzyna Zawadzka, Anna Nehrebecka

  • W DWÓCH SŁOWACH: Kiedy Mateusz (Dawid Ogrodnik) przyszedł na świat, lekarze wydali na niego wyrok, uznając go za "roślinę". Jednak rodzice chłopca (Arkadiusz Jakubik i Dorota Kolak) nigdy nie pogodzili się z diagnozą, wierząc, że mimo problemów z komunikacją, ich syn jest w pełni sprawny intelektualnie.


  • Kuba (de) Mówi :
Cieszę się, że w dniu wczorajszym nie wchodziła na ekrany żadna duża premiera. Gdyby tak było, zapewne wybrałbym się na nią, a o dziele Macieja Pieprzycy, które w kinach wyświetlane jest już od trzech tygodni, szybko zapomniał. O "Chce się Żyć" było głośno, zanim jeszcze trafił do szerokiej dystrybucji. Nagłówki w prasie i Internecie mówiły o wybitnej roli Dawida Ogrodnika, przełomowym momencie w polskim kinie oraz kolejnych zdobytych nagrodach. Widz wybierający się na seans ma więc wielkie oczekiwania, a jednocześnie jest bardzo wyczulony na najdrobniejsze potknięcia twórców. Czy obraz twórcy "Drzazg" zdaje egzamin? Absolutnie tak. I może nie jest to PRZEŁOM w polskim kinie, ale i tak na długo zostanie w mojej pamięci, jako bardzo dobra odskocznia od głupich komedii, czy też smutnych, wojennych produkcji, które w kółko przerabiamy na naszych polskich ekranach.

10 lat temu Ewa Pięta (jej dedykowany jest ten film) zrealizowała dokument "Jak motyl" o 23. letnim Przemku, który od urodzenia cierpi na czterokończynowe porażenie mózgowe. Chłopaka od dziecka wszyscy traktowali jak roślinę i osobę niepełnosprawną umysłowo. Gdy chciał on porozumieć się z otoczeniem, podawano mu leki na padaczkę. Dopiero w ośrodku dla niepełnosprawnych opiekunka Przemka zauważyła, że podopieczny ma jej coś do powiedzenia. Dzięki heroicznej pracy zarówno Przemka jak i opiekunki, chłopak nauczył się posługiwać językiem Blissa, który polega na porozumiewaniu się z otoczeniem za pomocą mrugnięcia okiem. To pozwoliło by w końcu wiersz Przemka „Miłość” został opublikowany w prasie.

Całą historię poznajemy z perspektywy bohatera, który swą opowieść okrasza przyjemną dozą humoru. Wędrówka przez świat Mateusza podzielona jest na części zatytułowane i  zbudowane jak książkowe rozdziały. Do tego obraz okraszony został muzyką Bartosza Chajdeckiego, która tworzy niepowtarzalny klimat . Zdecydowanie najmocniejszą stroną projektu jest aktorstwo na światowym poziomie. Dawid Ogrodnik pokazał aktorstwo wybitne, które w pełni zasługuje na miarę Oscara, a brak statuetki za najlepszą rolę na festiwalu w Gdyni jest nie lada rozczarowaniem. Nie można pominąć też roli Kamila Tkacza, który wciela się w Mateusza w dzieciństwie, jednak prawdziwa eksplozja emocji przychodzi wraz z pojawieniem się na ekranie Ogrodnika. Matka (świetna Dorota Kolak) i ojciec chłopaka (w końcu wyróżniająca się, rola Arkadiusza Jakubika), to jedyne osoby, które przez cały czas z ogromnym zaangażowaniem i wytrwałością uczyli go optymizmu, życiowych fundamentów oraz wiary w to, że jest on pełnosprawnym intelektualnie człowiekiem zamkniętym jedynie w uszkodzonym ciele.   

Przedstawiony przez Macieja Pieprzycę obraz to kino wzruszające i chwytające za serce, które krótko mówiąc skazane jest na sukces. Reżyser nie popada jednak w nadmierną egzaltację i roztkliwianie się nad losem bohatera. Nie żerujemy tu na tanich emocjach, ale w wiarygodny sposób obserwujemy jak człowiek nie mogący się porozumieć z otoczeniem może nauczyć się życia. Po wyjściu z sali kinowej poczujecie nie tylko satysfakcję z obejrzanego przed chwilą filmu... poczujecie prawdziwą chęć do życia, bo może właśnie po tym filmie zobaczysz jak wielką szansę otrzymałeś od losu. Bo może uświadomi on Ci, że lepiej korzystać z tego co zostało Ci dane, niż narzekać na życie, o którym wiele ludzi może jedynie marzyć.


FILM : 
  • Uplasował się dla mnie w piątce najlepszych polskich filmów XXI wieku.
  • Pokazuje prawdziwą radość z życia, którą może odnaleźć każdy człowiek.
  • Jest ciężki i na pewno więcej w nim cierpienia niż zabawy.
OCENA: 4.5 /6




K:tM - Enjoy the Movie !