- Tutuł oryginalny: Oblivion
- Gatunek: Akcja, Sci-Fi
- Produkcja: USA
- Reżyseria: Joseph Kosinski
- Scenariusz: Joseph Kosinski, Karl Gajdusek, Michael Arndt
- Zdjęcia: Claudio Miranda
- Muzyka: Anthony Gonzalez
- Czas trwania: 125 minut
- Obsada: Tom Cruise, Morgan Freeman, Olga Kurylenko, Andrea Riseborough, Nikolaj Coster-Waldau, Melissa Leo
- W DWÓCH SŁOWACH: Rok 2077. Z powodu napromieniowania Ziemi ludzie przenieśli się na jeden z księżyców Saturna. Bohater filmu, Jack Harper, wpada na trop zagadki, która całkowicie zmieni jego światopogląd i przyszłość ludzkości.
- Miśka (de) Mówi :
Dwa tygodnie temu w
drodze do szkoły zobaczyłam na witrynie przystanku poster z Tomem Cruisem na
tle w pół pogrzebanego Golden Gate Bridge. Do 19.04 nie mogłam siedzieć, nie
trzęsąc tyłkiem z podniecenia. Fart chciał, żebym zdobyła dwa wolne wejścia na
premierę. Trzeba Wam wiedzieć, że jestem CHORĄ fanką filmów science fiction,
szczególnie zawierających w sobie post-apokaliptyczne wizje świata. Oraz filmów
akcji z Tomem Cruisem. Kompilacja była trafna.
W wieku gimbazjalnym
moje wyznaczniki sympatii do danego utworu kształtowały się z pomocą
książek Bradbury’ego, Kinga, Dicka,
Mrożka oraz Lema. Czego potrzebuję w dobrym takim filmie/książce, to motyw
radiacji, mistyfikacja i intymny, tajny system manipulatywny, maszyny
uosabiające twórczy i estetyczny zmysł ich projektanta, dźwięki, których się
literalnie boję, ale oddają piękno funkcjonowania mechanicznych konstrukcji,
destrukcja uchwycona w chwili, którą mogę się napawać oraz najbardziej
przerażający acz podniecający motyw śmierci w kosmosie. Cud się zdarzył i
ujrzałam film łączący wszystkie te motywy.
Początek zaniepokoił
mnie odrobinę, choć im dalej, tym lepiej. Przede wszystkim mistrzowskie efekty
i fantastycznie wykonane zdjęcia do dzieła, naprawdę. Przestrzenie pustynne,
wybrzeża oraz łańcuchy górskie zniszczone wojną nuklearną nie zapierały tchu -
wywlekały moje płuca na drugą stronę. Zawdzięczam to panu Claudio Mirandzie,
którego cięcia widzieliśmy w Życiu Pi oraz w Tronie: Dziedzictwo.
Gra Toma Cruisa jak
zwykle bez zarzutów, choć co do pani Kurylenko miałabym kilka zastrzeżeń. Jest
ładna, ale gra ciut egzaltacyjnie. Umniejszoną szlachetność tej kobiety ratuje
piękna, w tym filmie ruda Andrea Riseborough... oraz Morgan Freeman, który niedługo zabawił na planie,
ale spocił wszystkie kobiety na sali choćby sposobem trzymania cygara. Zamysł i
wątek zaprojektował mistrzowsko Joseph Kosinski. Całość została
sklejona miejscami może odrobinę chaotycznie, ale nie przeszkadza to
praktycznie w cale w obserwacji efektów widocznie ciężkiej pracy. Dwie godziny
i cztery minuty warte wygniecionego na krześle tyłka!
FILM :
- Przedstawia wzruszającą walkę pełnowartościowego człowieka z systemem, który dla własnych korzyści wyssie to człowieczeństwo z każdego.
- Pokazuje, że nigdy nie należy poddawać się, gdy kopiąc płytko, nic nie znajdziemy. To, co prawdziwe i przydatne leży bardzo głęboko.
- (W moim przypadku) sprawił, że spłakałam się jak bóbr z powodu maszyn.
OCENA: 5.5 /6
Enjoy the Movie!
Kuba.
Kuba.