poniedziałek, 2 grudnia 2013

Wielki Liberace



 Behind the Candelabra "
  • Gatunek: Biograficzny, Dramat
  • Produkcja: USA
  • Reżyseria: Steven Soderbergh
  • Scenariusz: Richard LaGravenese
  • Zdjęcia: Steven Soderbergh
  • Muzyka: Marvin Hamlisch
  • Czas trwania: 118 minut




  • Obsada: Michael Douglas, Matt Damon, Dan Aykroyd, Scott Bakula, Rob Lowe, Debbie Reynolds, Tom Papa, Paul Reiser

  • W DWÓCH SŁOWACH: Prawdziwa historia wielkiej gwiazdy estrady polskiego pochodzenia. Świat znał go jako Valentino Liberace - bajecznie bogatego, niewiarygodnie utalentowanego i kochanego przez publiczność celebrytę. Jego występy zawsze były wielkim wydarzeniem, a pełen przepychu styl stał się inspiracją dla wielu artystów obecnej epoki.


  • Kuba (de) Mówi :
Steven Soderbergh zapowiedział, że na razie daje sobie spokój z kinem i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle wróci za kamerę. Nie można powiedzieć, aby jego ostatnie dzieło było WIELKIM zejściem ze sceny, ale na pewno będzie nam brakować ręki profesjonalisty, który stworzył takie filmy jak: "Traffic" (Oscar za reżyserię), czy trylogia "Ocean's". Skupmy się zatem na najnowszej, biograficznej produkcji tego pana.

Głównym bohaterem "Wielkiego Libearce" jest pianista polsko-irlandzkiego pochodzenia, Władziu Valentine Liberace. Za swojego życia (1919 – 1987) był on najlepiej opłacanym artystą w Stanach. Z jego pełnego przepychu, barokowego stylu (prezentowanego nie tylko na scenie) obficie czerpał inny artysta z tego okresu, Elvis Presley, a ze współczesnych - np. Lady Gaga. Soderbergh sięgając do życia Liberace skoncentrował się na jego związku z sekretarzem, Scottem Thorsonem. Relacji skomplikowanej, nierównej, pełnej pasji, przechodzącej różne etapy, która rozpoczęła się od fascynacji, była przyjaźnią, a miała też elementy współzależności ojcowsko-synowskiej. Scott, o 40 lat młodszy od swojego guru (w filmie ta znacząca różnica wieku jest mocno zamazana), był porzuconym dzieckiem, wychowanym przez przybranych rodziców, który szukał w życiu rodziny i oparcia - dostał to właśnie od Liberace. Gwiazdor estrady zaś zmagał się z koniecznością ukrywania swojego homoseksualizmu, poczuciem osamotnienia, nieufnością i przekonaniem, że otaczający go ludzie myślą tylko o tym, by go wykorzystać. Od Scotta dostał uczucie i akceptację, szczere uwielbienie.

Chwilami "Wielki Liberace" skręca w kierunku taniego wyciskacza łez, który wybrzmiewa w finale, ale dużo tu porządnej roboty filmowej. Zabrakło mi chyba najbardziej tego, co pierwsze przychodzi na myśli gdy usłyszymy nazwisko Liberace, czyli oczywiście muzyki. Po fantastycznym "Boogie Woogie" na początku, kiedy chcemy razem z widownią z ekranu krzyczeć "Hey!" do błyszczącego show-mana, następuje kompletna cisza i podobnego widowiska nie uświadczycie już niestety do końca. Jako atut na pewno można zapisać scenografię, bo takiego przepychu i kiczu jak w luksusowych posiadłościach Lee jeszcze nie widzieliście.

Największą siłą tego kameralnego dramatu są aktorzy. Douglas i Damon zagrali z wielkim poświęceniem, a niezwykle przekonująca rola tego pierwszego, jest bez wątpienia jednym z najlepszych występów w jego karierze. To, jak ten dobiegający siedemdziesiątki aktor utożsamił się z graną przez siebie postacią przechodzi moje pojęcie. Choćby dla samego Douglasa warto zobaczyć ten film. Oryginalny tytuł tego filmu to: "Behind the Candelabra", czyli w wolnym tłumaczeniu: "Za Świecznikiem" - świecznikiem, który na każdym z koncertów stał na fortepianie tego niesamowicie uzdolnionego pianisty i show-mana. Jeśli chcecie się dowiedzieć kim tak naprawdę był Liberace, kiedy reflektory na scenie gasły, to jest to film dla Was. 


FILM : 
  • Polecam osobom ciekawym postaci Liberace, resztę może po prostu nudzić.
  • Skupia się tylko na prywatnym, a nie estradowym życiu bohatera. 
  • Może zmienić Wasze zdanie o najlepszej roli Michaela Douglasa. 
OCENA: 3.5 /6




K:tM - Enjoy the Movie !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz